Szkoła marzeń: Rozmowa z Lilą właścicielką szkoły La Mancha

Lila. Opowiedz mi o Twoich początkach?

Wykładowca uczelni, tłumacz przysięgły języka hiszpańskiego….. wyjątkowe osiągnięcia, mnóstwo możliwości A Ty się decydujesz na otwarcie La Mancha?

W zasadzie to La Mancha była pierwsza! Skończyłam filologię angielską i hiszpańską w specjalizacji nauczycielskiej. Uczyłam się zatem po to, by być lektorem. I byłam nim przez wiele lat w różnych szkołach językowych w Łodzi i Gdyni. Nie do końca jednak zgadzałam się z ich polityką. Przepełnione grupy, niedobrane pod względem wieku i poziomu nauczania, brak odpowiedniego programu i planu nauczania, stare podręczniki i nieprzeszkolona kadra. Tak to kiedyś wyglądało. Postanowiłam to zmienić i założyć własną szkołę na własnych zasadach. Postawiłam na małe grupy, testy określające poziom uczniów w grupie, jasno określone cele nauczania, nowości wydawnicze i stałe podwyższanie kompetencji kadry nauczycielskiej. To wszystko i wiele więcej wdrożyłam w mojej szkole językowej. Otrzymaliśmy akredytacje kuratorium oświaty w Gdańsku i Instytutu Cervantesa w Hiszpanii, dzięki której jesteśmy jedynym na Pomorzu centrum egzaminacyjnym DELE. A najlepsze jeszcze przed nami!

Lila, patrząc na rozwój Twojej szkoły jest to osiągnięcie spektakularne. Z małej szkółki w 8 lat stworzyłaś najbardziej rozpoznawalne miejsce do nauki hiszpańskiego w Gdyni a teraz po tym jak stałaś się Akredytowanym Centrum DELE, śmiem twierdzić, że w całym Trójmieście. Ilu lektorów teraz zatrudniasz ? Jaki jest klucz do sukcesu? Opowiedz nam trochę o ścieżce, którą przeszłaś. Podejrzewam, że była długa i wyboista, a nie usłana różami??

Dzięki za miłe słowa! To fakt. Jak otwierałam szkołę w 2011 byłam sama i miałam 17 uczniów. Dziś zatrudniam prawie 20 lektorów, a uczniów jest ponad 300. Nie wiem, czy odniosłam sukces, ale jeżeli tak to postrzegasz, to mogę tylko powiedzieć, że wszystko do czego doszłam zawdzięczam ciężkiej pracy. Najpierw jedne, potem drugie studia, podyplomówki, kursy, kilka lat pracy na dwóch etatach, potem rozwijanie własnej działalności. Ufałam i ufam własnej intuicji i pracuję. Nie odkładam rzeczy na potem, tylko działam i robię to, co trzeba. Poza tym, jestem mistrzem logistyki i ogarniania kilku rzeczy na raz, a do tego chyba nie brak mi kreatywności (śmiech).

Poznałam Cię chyba w 2013 roku, przyjechaliśmy do na prezentację Arcoíris do Ciebie i Twoich nauczycieli, których wtedy było tylko kilku. Co Ci spodobało w naszej metodzie, że zdecydowałaś się ją wdrożyć i korzystasz z niej do dziś? 

Naturalność. To, że w prosty, niewymuszony sposób pokazujecie jak uczyć. Pamiętam, że po tym pierwszym szkoleniu byłam tak naładowana energią i chęcią do działania, że moje lekcje stały się ciekawsze, bardziej kreatywne, intuicyjne, jednym słowem naturalne.

Co roku wysyłasz do nas Twoich lektorów na szkolenia metodyczne. W czym Ci one pomagają?

Lektorzy powinni się szkolić. To jest podstawa funkcjonowania każdej szanującej się szkoły. Dobry lektor to taki, który nie tylko ma podstawy pracy z uczniem wyniesione z kursu pedagogicznego, ma intuicję, jest cierpliwy, empatyczny i kreatywny, ale też taki, który zna nowinki, ciągle się szkoli i podwyższa swoje kompetencje. Staram się przynajmniej raz w roku wysyłać moich lektorów na jakieś szkolenie. Szkolenia u was są szalenie ciekawe, motywujące, odkrywcze no i zwyczajne pomoce w codziennej pracy. Lektor wyszkolony, który wie jak dobrze i ciekawie prowadzić zajęcia to szczęśliwy i robiący postępy w nauce uczeń, a przecież o to nam wszystkim chodzi!

2 lata temu zdecydowałaś się zostać naszą Szkołą Partnerską z metody dla dzieci Colorín Colorado. W czym ta metoda Cię wspiera?

Wasza metoda jest kompleksowa, wspiera szkołę, właściciela i lektorów na każdym kroku. Dostarczacie wiedzę z zakresu metodycznego, psychologicznego i organizacyjnego. Nauczyciel ma dostęp, oprócz innowacyjnego podręcznika, do wielu narzędzi, które sprawiają, że lekcje z dziećmi są ciekawe, różnorodne i ambitne. Takie podejście ułatwia pracę nauczycielowi, zwiększa skuteczność nauki i pozytywnie wpływa na motywację dziecka.

Czy widzisz możliwość rozwoju w segmencie dziecięcym na terenie Twojego miasta?  

Oczywiście, że tak! Coraz więcej coraz młodszych dzieci chce się uczyć hiszpańskiego i przychodzi na kursy do naszej szkoły. Coraz więcej szkół publicznych, podstawówek i liceów, wprowadza hiszpański w miejsce niemieckiego jako drugi język obcy. To trend który będzie się tylko nasilał. Nie zapominajmy, że hiszpański staje się pierwszym językiem na świecie. Dyrektorzy szkół, nauczyciele, rodzice to wiedzą. Nauczyciele, którzy wyszkolą się w nauczaniu hiszpańskiego małych a nawet bardzo małych dzieci zawsze znajdą pracę. Już widać jak bardzo są potrzebni i jak niewielu ich jest. La Mancha stawia na nauczanie dzieci już od 3 czy 5 roku życia. Moja własna córka uczy się w niej już od dwóch lat, a niedawno skończyła 5. Ale żeby to było możliwe muszą się znaleźć empatyczni, cierpliwi, kreatywni i wyszkoleni nauczyciele, którzy dysponować będą całym wachlarzem materiałów dydaktycznych i pomysłów na ciekawe lekcje, a to zapewnia m.in. metoda Colorín Colorado. I wiesz co Ci powiem jeszcze? Pewna moda wśród rodziców, aby ich pociechy uczyły się hiszpańskiego jest tak silna, że zdecydowałam się wraz z właścicielką naszej filii La Manchy w Gdańsku stworzyć miejsce dedykowane dzieciom. Szkoła, której siedziba znajduje się w centrum Gdańska, będzie Szkołą Partnerską metody Colorín Colorado i tam dzieci w wieku 6-12 lat będą mogły uczyć się hiszpańskiego, oprócz oczywiście kursów dla młodzieży i dorosłych. Właścicielka szkoły sama uwielbia uczyć najmłodszych i chce stworzyć pierwszą w Gdańsku szkołę specjalizująca się w nauczaniu hiszpańskiego dzieci.

To wspaniale. Czyli dzięki La Mancha mali Gdańszczanie i małe Gdańszczanki będą mogły poprzez zabawę poznać język Cervantesa. Trzymam w takim razie mocno kciuki aby inicjatywa się powiodła.

Tak, dokładnie o to chodzi. I już nie możemy się doczekać nowego roku szkolnego.

Patrząc na Twoje poczynania przykuwa uwagę, że oprócz jednej  pasji, która nazywa się La Mancha, masz jeszcze drugą pasję… podróżowanie, którą uwieńczyłaś wydaniem dwóch pięknych albumów i założeniem nowej marki Todo LaMancha.  Jak to wszystko ogarniasz? 

A ogarniam? (śmiech) Lawiruję między domem a pracą jak cyrkowiec na linie. Staram się pogodzić wszystko, ale czasami jest bardzo ciężko. W ciągu dnia, gdy Gabi jest w przedszkolu, to ja jestem w szkole, prowadzę zajęcia, nadzoruję pracę sekretariatu, rozwiązuję problemy. Po południu spędzam czas z Gabi, a wieczorem, po położeniu jej spać, zazwyczaj siadam do tłumaczeń, piszę książkę, odpisuję na maile i nadrabiam zaległości. Są dni, że pracuję po 12 godzin, ale nie skarżę się. Wszystkie moje działania mają jeden wspólny mianownik: hiszpański. Szkoła, tłumaczenia, książka, podróże, wszystko to wzajemnie się nakręca, a ja staram się tylko nad tym panować. Poza tym, mimo że być może zabrzmi to banalnie, siłę daje mi moja rodzina. Arek bardzo mnie we wszystkim wspiera i pomaga, a Gabi, cóż uwielbia spędzać czas w szkole, zwłaszcza teraz jak jest taka piękna, nowa, z kolorową salą dla dzieci. Mówi o niej: nasza La Mancha!

A podróże…cóż to pasja, odskocznia, to coś co daje mi prawdziwą, nieskrępowaną radość. Nie wyobrażam sobie już bez nich życia. Mój mąż po raz pierwszy zabrał mnie do Ameryki Południowej, nauczył słuchać dżungli, pić mleczko kokosowe prosto ze świeżo zerwanego kokosa, łowić piranie…Zwiedziliśmy razem Amerykę Południową, Europę, Stany Zjednoczone od Alaski po Florydę, Kanadę, Nową Zelandię, Japonię, Skandynawię aż po Przylądek Północny i wiele innych wspaniałych miejsc. Razem objechaliśmy już Ziemię pewnie ze trzy razy, a ciągle mam wrażenie, że to dopiero początek naszej wspólnej podróży. Odkąd przyszła na świat Gabrysia podróżujemy we trójkę. Chcemy pokazać wszystkim rodzicom, że posiadanie dziecka, rodziny wcale nie musi oznaczać rezygnacji z marzeń i pasji. Wręcz przeciwnie, od małego trzeba uczyć dziecko bycia razem w każdej sytuacji, na dobre i na złe, pokazywać mu świat i jego różnorodność i wzbudzać w nim jego ciekawość. Właśnie w tym celu założyliśmy markę Todo La Mancha i napisaliśmy nasze dwie książki: polsko-hiszpańską Toros bravos sueltos, czyli podróże pewnego małżeństwa i najnowszą, wydaną zaledwie miesiąc temu Czy leci z nami królik czyli podróże pewnej rodziny.

Bardzo Ci serdecznie gratuluję wytrwałości i konsekwencji, marzeń i umiejętności ich realizowania. Życzę Ci dalszego rozwoju szkoły, kolejnych cudownych książek i wszelkiej pomyślności. 

Cieszę się, że mogliśmy dołożyć cegiełkę w rozwoju Twojego La Manchowego świata. ?